3) Dbaj o higienę umysłu. 4) Rób sobie technologiczny szabat. 5) Naucz się przyjmować komplementy - ich depre­cjonowanie to nie skromność, a brak kindersztuby. 6) Nie pozwól, by lęk kierował twym życiem. 7) Naucz się być sam, ze sobą, w swoim towarzystwie. 8) Bądź ciekawy: ludzi, świata, siebie. I Boga! 5 powodów przez które czujesz się niekochany Samotność, poczucie bezradności czy niekochania, to wszystko nowe choroby, które wyniszczają naszą psychikę i nas samych. Dlaczego czujemy ciągłą pustkę? Przyczyn może być kilka, bez względu na to, która występuje u nas, warto skontaktować się z psychologiem, który pomoże nam się rozeznać w naszych problemach. A dzięki tej liście zrozumiesz lepiej, dlaczego tak naprawdę możesz czuć się niekochanym. „Najstraszniejsza bieda to samotność i poczucie bycia niekochanym”. – Matka Teresa #01 Brakuje Ci kontaktów z ludźmi Samotność wynika przede wszystkim z poczucia braku kogoś życzliwego obok nas. Kontakty z ludźmi pozwalają nam rozwijać się społecznie. Człowiek jest „zwierzęciem stadnym”. Bycie częścią grupy daje nam poczucie posiadania oparcia, a także ułatwia nam codzienne funkcjonowanie. Poczucie odrzucenia przez ludzi może przyczynić się powstania różnych zaburzeń i chorób psychicznych, w tym coraz groźniejszej dla nas depresji. A także do narastania w nas poczucia beznadziejności, która zabija naszą pewność siebie. #02 Twoi rodzice zaniedbywali Cię w dzieciństwie Wiele osób, które były zaniedbywane w dzieciństwie, nie wiedzą, czym jest miłość i co to znaczy być kochanym. Przez to, że ktoś nie okazał im tych uczuć w młodości, przenoszą to na swoje dorosłe życie. Często osoby z takich rodzin nie potrafią nawiązać zdrowych relacji romantycznych czy po prostu przyjacielskich. Oczywiście nie oznacza to, że winę za wszystkie nieprzyjemne sytuacje, które Cię spotykają, ponoszą twoi rodzice. Warto jednak zastanowić się, czy relacje i sytuacje z nimi związane nie wpłynęły na nas w tak dużym stopniu, że aż nie pozwalają nam czuć się kochanymi. #03 Masz niskie poczucie własnej wartości Z niskim poczuciem własnej wartości wiąże się wiele problemów. Między innymi lęki społeczne, które potrafią sparaliżować nas całkowicie. Łączy się ono też z poczuciem bycia niekochanym. Często osoby, które w siebie nie wierzą, nie są w stanie zaakceptować swoich sukcesów, także w życiu towarzyskim. Wszędzie doszukują się podstępu i złych intencji. Sami przed sobą umniejszają wagę komplementów, które ktoś im daje. W ten sposób ograniczamy swoje możliwości dostrzegania, czy ktoś nas naprawdę kocha. Dodatkowo czasem nie dopuszczamy do swojego życia wartościowych ludzi, bo nie wierzymy, że mogliby chcieć być naszymi bliskimi. Sprawdź: Samoocena – jak spojrzeć na siebie w pozytywny sposób? #04 Masz traumy, z którymi sam sobie nie radzisz Traumy to nieoczywisty powód, ale bardzo realny. Oczywiście nie chodzi o wszystkie traumy, ale są przeżycia, które blokują w nas zaufanie czy właśnie możliwość poczucia, że komuś na nas zależy. Wspomagają też rozwijanie się stanu beznadziei. Trauma to już naprawdę poważna sprawa. Jeśli zmagasz się z jedną lub kilkoma, a nie jesteś jeszcze pod opieką psychologa, koniecznie się z nim skontaktuj i poproś przynajmniej o radę. Traumy rzutują również na wiele innych sfer naszego życia. Często mogą mocno je utrudniać, a nie ma przecież żadnego powodu, żebyś się z nimi męczył. Sprawdź: Jak nie bać się życia? 10 sposobów jak poradzić sobie z niepokojem i lękiem #05 Ta jedna osoba, na której Ci zależy, jest dla Ciebie niedostępna To najoczywistszy powód, przez który możesz czuć się niekochanym. Jeśli jest ktoś, na kogo uczuciu zależy Ci ogromnie, ale mimo to nie jesteś w stanie z tym kimś być, to prawdopodobnie nic innego Cię nie ucieszy ani nie zadowoli. W ten sposób każda inna, życzliwa Ci osoba będzie dla Ciebie nieistotna. Jeśli naprawdę kogoś kochasz, ale ta druga osoba dała Ci wyraźnie do zrozumienia, że nie masz co marzyć o wspólnej przyszłości, nie będziesz widział innych ludzi wokół siebie. A już na pewno nie będziesz dostrzegał szczęścia, które starają Ci się przekazać i miłości, którą do Ciebie wysyłają. Uwagi końcowe Jeśli czujesz się niekochany, zastanów się co może być tego przyczyną. Być może będzie to jeden z pięciu powyższych powodów. Dochodząc do źródła problemu można go skutecznie rozwiązać. Jeżeli czujesz, że samemu nie jesteś w stanie sobie poradzić, nie bój się prosić o pomoc. Pamiętaj, że miłość do innych zaczyna się od szacunki i miłości do siebie. Relacja, w jakiej pozostajesz ze sobą, jest najważniejszą relacją w Twoim życiu. W środku wszystkiego, co składa się na Twoje życie – rodzina, przyjaciele, związki miłosne, praca -jesteś Ty. Pielęgnuj więc szacunek i miłość do samego siebie codziennie. Zadbaj wpierw o siebie, o swoje zdrowie, samopoczucie i dobrostan. Traktuj swoje „Ja” ciepło, serdecznie i z szacunkiem, jak naprawdę cenną, godną miłości istotę. Dopiero gdy nauczysz się dbałości o siebie, nabierzesz umiejętności koncentrowania takiej samej uwagi na innych. Gdy umiesz doceniać wagę własnych myśli i uczuć, potrafisz również lepiej rozumieć drugą osobę. Twój stosunek do siebie jest wzorcem, zgodnie z którym formować się będą wszystkie inne relacje. Głębia i jakość więzi między tobą i twoim wewnętrznym „Ja” ostatecznie stanowi o sukcesie w związku z inną osobą. Miłość do siebie jest niezbędnym warunkiem wstępnym stworzenia autentycznego i udanego związku z drugim człowiekiem. „Nie można pokochać nikogo, dopóki nie pokocha się samego siebie”. – William Wharton Sprawdź też: Kochać i być kochanym. 10 zasad miłości i budowania trwałych związków Tłumaczenia w kontekście hasła "Nie daję sobie rady" z polskiego na angielski od Reverso Context: nie daje sobie rady Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate 29 odp. Strona 1 z 2 Odsłon wątku: 23616 22 listopada 2010 22:46 | ID: 333859 Wtam wszystkich bardzo serdecznie. Nie wiedziałam, gdzie mogę zwrócić się z moim "rodzinnym" problemem, więc postanowiłam wyżalić się na forum. Nie wiem również od czego zacząć, ale chciałabym opisać sytuację materialną mojej rodziny, która jest największym problemem, z którym ja już nie mam siły walczyć, ani nie mam siły sobie z tym radzić, nie wyobrażam sobie również, jak nasze życie będzie wyglądać za kilka lat... Zacznę od samego początku. Jestem jedynaczką, bardzo kocham swoich rodziców, mamy super relacje, żartujemy, dużo rozmawiamy, chodzimy razem na spacery i próbujemy spędzać wspólnie czas wolny. Moja mama jest osobą bezrobotną od... 5 lat i nawet nie zamierza podjąc jakiejkolwiek pracy!!! I tutaj tkwi problem. Kiedy byłam w podstawówce mama wyjeżdżała za granicę do pracy. Nie pracowała jako pomoc kuchenna ani sprzątaczka. Miała kierownicze stanowisko i wyjeżdżała za granicę na okres 7 miesięcy, po czym wracała do Polski. Tata pracował ponad 25 lat w dobrze płatnej firmie, żyliśmy normalnie, bez żadnych szaleństw, starczało nam na wszystko- zaczynając od opłat mieszkania a kończąc na jedzeniu. Kiedy mama przebywała w Polsce często jeździliśmy na wakacje nad nasze Polskie morze. Mój tata przeszedł dwie operacje góza mózgu, jest na rencie i od 5 lat pracował jako ochroniarz. Mama nawet nie kwapiła się szukac pracy. I zaraz powiem Wam dlaczego. Otóż moja mama prawie całe życie jest uzależniona od swoich rodziców, którzy dają jej non stop pieniądze, babcia jest schorowana i ma 80 lat, a nadal gotuje nam obiady, bo nam (od kiedy tata jest na rencie i dorabiał jako ochroniarz) starczało na opłacenie mieszkania i na przezycie 10 dni miesiąca, kolejne 20 dni utrzymują nas rodzice mojej babci... Moja mama najwidoczniej nie widzi problemu, nikt nie jest w stanie jej przetłumaczyć, że zostaniemy "na ulicy" kiedy dziadków zabraknie Mama przepracowała w swoim 50letnim życiu zaledwie 10 lat, a może nawet mniej... Odkad pamiętam kase dają nam dziadkowie. Jest mi bardzo przykro oraz wstyd, że własna matka nie jest w stanie niczego mi zapewnić. Owszem, kiedy żyliśmy normalnie nie narzekałam, miałam wszystko czego potrzebowałam, mama zapisywała mnie na kursy jezykowe, przez kilka dobrych lat uczyłam sie jezyka obcego i bardzo jej za to dziękuję. Ile razy jej powtarzałam, płakałam, krzyczałam, robiłam awantury, żeby w końcu znalazła jakąkolwiek prace, żeby zaczęła zarabiać przynajmniej 1000 zł miesięcznie. Przecież ona nawet emerytury nie będzie miała, jej dochody od tych 5 lat wynoszą 0 złotych Tata pracował ZAWSZE, a ona i tak się na nim wyżywa, kłóci i mu dogryza, że jest cieciem (był, bo teraz już nie pracuje), chociaż pracował po 12 godzin dziennie, a po tak skomplikowanych operacjach, jest to dla Niego bardzo męczące. Kilka słów o mnie: jestem studentką, w tym roku pisze pracę licencjacką, również mam stwierdzony umiarkowany stopień niepełnosprawności, studiuję na dwóch kierunkach i z tytułu niepełnosprawności dostaje te kilkaset złotych oraz stypendium za wyniki w nauce. W naszym mieście jest ciężko z pracą, ale jeżeli ktoś szuka to ją znajdzie. Ja sama wiem jak jest, ponieważ rok temu szukałam pracy na wakacje, żebym mogła sobie dorobić i trochę pieniędzy zaoszczędzić na własne potrzeby. Pracowałam na umowe zlecenie przez całe wakacje i to w dwóch pracach. Od 2009 roku niestety nie mam czasu i możliwości pracowac, ponieważ studiuję dwa kierunki i czasami wracam do domu padnięta. I to nie ja powinnam utrzymywać rodziców, tylko oni mnie. I moja matka powinna iśc do pracy!!! Co ja mam zrobić, żebyśmy żyli normalnie. Jest mi wstyd przed koleżankami, a najbardziej przed własnym chłopakiem, z którym jestem już prawie 3 lata. Jest mi smutno, ponieważ Jego rodzice pracują i dobrze zarabiają, budują dom i są szczęśliwi. Ja niestety nie mogę tego powiedzieć, brak mi słów. Często przez to płaczę i jestem smutna. Chciałabym jeszcze wspomnieć, że często ja sama wysyłałam pracodawcom CV mojej mamy, a moja babcia nawet dzwoniła w sprawie pracy, jaka pojawiała się w gazetach Tylko, ze ja za nią nie pójde na rozmowe kwalifikacyjną!!! Wszystko na marne, to nic nie dało. Moja mama nie chce pracować. Tylko dlaczego ja mam cierpieć z tego powodu. Prosze o pomoc Mówiłam jej żeby chociaż poszła pilnować dziecko, cokolwiek!!! I wszystko na nic. Wszyscy w kółko jej powtarzają (ja, tata, babcia, dziadek), że ona MUSI iść do pracy! Po co decydowała się na dziecko, skoro teraz nie jest w stanie mnie nawet utrzymać. Jesteśmy zależni od o jakąkolwiek pomoc, bo ja już nie daje sobie z tym rady. Dziękuję za przeczytanie mojej wiadomości. Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie. 1 mamaHani Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 04-11-2008 11:00. Posty: 271 22 listopada 2010 22:55 | ID: 333862 Ale jak Ci tu pomóc? Jedyna moja rada, to wziąśc się w garść, i nie liczyć na innych. Jeśli zajdzie taka koniecznośc to nawet zacząć studiować zaocznie, albo zrezygnować z jednego kierunku. Dla studentów też są prace w dogodnych dla nich godzinach. Zresztą piszesz, że piszesz już prace licencjacką więc to końcówka połowy studiów. Magisterkę zawsze można zrobić zaocznie. 2 asiawojtekkarolcia Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 08-11-2010 23:11. Posty: 16694 22 listopada 2010 23:04 | ID: 333865 mamo Hani a ja się z Tobą nie zgadzam, dziewczyna nie po to studiuje żeby teraz te studia rzucać i iść do pracy bo matka to leń. to nie jest rozwiązanie. Do autorki wątku: może zgłość tą sprawę do opieki społecznej,oni muszą Ci pomóc. wiem co piszę bo znam podobną sytaację. mamaHani napisał 2010-11-22 22:55:01Ale jak Ci tu pomóc? Jedyna moja rada, to wziąśc się w garść, i nie liczyć na innych. Jeśli zajdzie taka koniecznośc to nawet zacząć studiować zaocznie, albo zrezygnować z jednego kierunku. Dla studentów też są prace w dogodnych dla nich godzinach. Zresztą piszesz, że piszesz już prace licencjacką więc to końcówka połowy studiów. Magisterkę zawsze można zrobić zaocznie. 3 Justyna mama Łukasza Zarejestrowany: 09-10-2010 22:03. Posty: 7326 22 listopada 2010 23:13 | ID: 333870 ciężka sytuacja, szkoda mi Twojego ojca bo ty niedługo się usamodzielnisz a on zostanie z matką która pewnie się na niego wypnie. Ja od szkoły średniej utrzymuję się sama na studia nie stety nie mialam za co iść, więc ciesz się że mialaś taką możliwość niedługo się usamodzielnisz a matką się nie martw. 4 Soho Zarejestrowany: 07-05-2010 09:04. Posty: 351 22 listopada 2010 23:22 | ID: 333872 tak czytam i czytam i nie bardzo wiem jakiej pomocy oczekujesz?! czekasz aż ktoś podsunie pracę Twojej mamie czy zapłaci za czynsz? Przestań się rozczulać i zacznij działać. Jak możesz pisać, że to rodzice mają Cię utrzymywac - przeciez jesteś dorosła i może czas im pomóc!!! a pisanie że wstydzisz się się rodziny i jest Ci smutno bo nie macie tyle pieniędzy co rodzice Twojego chłopaka... 22 listopada 2010 23:30 | ID: 333875 dziewczyno musisz działać! 23 listopada 2010 09:15 | ID: 334034 I to nie ja powinnam utrzymywać rodziców, tylko oni mnie wiesz jak oceniam ten fragment Twojej wypowiedzi dziewczyno? jakbyś była pępkiem świata i jakby Ci się wszystko należało! Twoi rodzice swoje już w zyciu przeszli i przepracowali. nie chrzań, że matka w 50letnim zyciu przepracowała tylko 10 lat, bo to bzdura! a prowadzenie domu, wychowywanie dziecka to co? wczasy? to bardzo ciężka praca. wymagasz, żeby to matka poszła do pracy, żeby rodzice utrzymywali Ciebie. przepraszam, za brutalność, ale Twoim zasranym obowiązkiem jest pomóc rodzicom w chorobie i niedostatku! i nie zasłaniaj się studiami, bo zawsze można dokończyć zaocznie lub studiować dziennie a w weekendy dorabiać. wystarczy chcieć. no ale łatwiej użalać się nad sobą, wstydzić się rodziców i wymagać od nich nie wiadomo czego. moja mama pracowała dopóki nie urodziła młodszej siostry, potem ją zwolnili gdyż firma upadła. przez 17 lat dorabiała sobie na czarno u gospodarzy, u ogrodnika. i po tych 17 latach dostała ofertę pracy od szefostwa taty - miała zostać pracownikiem gospodarczym przy koniach. z początku wynajdowała różne powody by odmówić tę pracę, a teraz idzie do niej żeby odpocząć, choć praca jest bardzo ciężka (mama ma 53 lata, a codziennie wyrzuca obornik od czterech koni, wypuszcza je na okólnik, poi, karmi, sprząta stajnię). zawsze kiedy jesteśmy u rodziców mój mąz idzie z mamą i jej pomaga, zresztą - tata też codziennie mamie w tej pracy pomaga w miarę możliwości. 23 listopada 2010 09:36 | ID: 334065 Moje zdanie jest takie, że twoi rodzice nie muszą cie utrzymywać. Skoro studiujesz to znaczy że masz więcej niż 18 lat. Jesteś dorosła i powinnaś radzić sobie sama. Jesli rodzice chcą pomóc to super, jeśli nie - trzeba radzić sobie samemu. Nie zachowuj sie jak twoja matak, która żyje na konto jej własnych rodziców. Usamodzielnij się, pomyśl np. o ślubie ze swoim chłopakiem i założeniu normalnej zdrowej rodziny. matki nie zmienisz, takie jest moje zdanie. Twojego ojca mi naprawdę szkoda, bo tyle lat pracował, teraz jest po operacjach a twoja matka jeszcze ma do niego 23 listopada 2010 10:19 | ID: 334120 Soho napisał 2010-11-22 23:22:10tak czytam i czytam i nie bardzo wiem jakiej pomocy oczekujesz?! czekasz aż ktoś podsunie pracę Twojej mamie czy zapłaci za czynsz? Przestań się rozczulać i zacznij działać. Jak możesz pisać, że to rodzice mają Cię utrzymywac - przeciez jesteś dorosła i może czas im pomóc!!! a pisanie że wstydzisz się się rodziny i jest Ci smutno bo nie macie tyle pieniędzy co rodzice Twojego chłopaka... Chyba trochę przesadzasz dziewczyno!!!!W wielu rodzinach jest duuuzż gorzej. A z tego co opisujesz to jest norma. W każdej rodzinie, no może w prawie każdej jest ktoś niepracujący. Jedni z własnej woli inni z konieczności. Ty już jesteś "dużą dziewczynką" ale chyba troszeczkę rozpieszczoną. Mama nie chce pracować , to niech utrzymują ją jej rodzice. A Ty jeśli chcesz w zyciu mięć dostatnie i bogate życie ( jak Twój chłopak) to musisz się o to postarać . A co mama ma Ci je zapewnić? I nie zmuszaj matki do niczego! Może ona za " za tą granicą " wystarczająco się napracowała aby dać Tobie niezłe życie i wykształcenie. Może chce sobie dłuższy czas odpocząć. A może uważa, że Ty też masz obowiązek jej pomagać. Dużo tego "może". Ale co rodzina to problem. A Twój nie należy do największych. 23 listopada 2010 10:29 | ID: 334141 Nie rozczulaj sie nad soba Wez sie za siebie bo jestes dorosla i rodzice nie maja obowiazku cie utrzymywac Mama zrozumie jak nikt nie bedzie jej podtykal pieniedzy i uzalal sie nad nia Moj syn studiuje i pracuje i nie narzeka ze mama mu nie daje Tez mialam wszystko 2 samochody 2 sklepy duze mieszkanie Stracilam to wszystko przez moja corke Pewnie ze zal pozostal ale treba zyc dalej Skup sie na sobie i swoich studiach Masz dobre zaplecze ,znasz jezyki Moze korepetycja ,moze praca w wiekszym miescie !!! Wpadniesz w marazm jak twoja mama musi radzic sobie sama Tata ma jakies zabezpieczenie Da sobie rade Glowa do gory i pomysl o sobie 10 aśka r Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 31-03-2009 15:19. Posty: 3249 23 listopada 2010 10:56 | ID: 334185 Zgadzam się z poprzednikami a co do chłopaka przed którym się wstydzisz to zmień go na takiego przed którym nie będziesz się wstydziła albo zrób coś aby się nie wstydzić i idź do pracy skoro uważasz że nie masz problemu z jej znalezieniem bo Twoja mama w wieku 50 lat już może mieć poważny problem bo wszędzie szukają poniżej 35 latków. To prawda że takie myślenie że Tobie się coś jeszcze należy to egoizm może dla odmiany pomyślałabyś Ty o rodzicach co zrobić aby im ulżyć. A swoją drogą ciekawe kto Cię nauczył takiego myślenia że Twoja matka w życiu nie wiele przepracowała a może byś się zastanowiła czy jej coś nie dolega skoro nie ma siły bo najlepiej stwierdzić że leniwa i mieć wszystko głęboko w poważaniu. Także widzę tu inny problem a mianowicie Twoi dziadkowie ją takiego podejścia nauczyli a teraz myślą że w wieku 50 lat zmieni swoje życie? Nie sądzisz że to troszkę za późno? A do tego też Ty zaczynasz mieć takie samo podejście jak ona a mianowicie że to oni mają Ciebie utrzymywać. Moja koleżanka nie mogła skończyć nawet szkoły średniej bo jej mamy nie było na to stać a Ty narzekasz że nie możesz studiować dwóch kierunków? Zastanów się trochę. 11 oliwka Poziom: Dzierlatka Zarejestrowany: 19-04-2008 00:57. Posty: 161880 23 listopada 2010 11:05 | ID: 334200 W wielu rodzinach jest podobna sytuacja i nie proszą o pomoc tylko szukają innych rozwiązań. A Ty jako osoba chyba dosyć mądra, bo jak piszesz studiujesz, to możesz już sama pomyśleć, jak można by było swoją sytuację poprawic i odciążyć rodziców. 12 halszka Poziom: Starszak Zarejestrowany: 04-11-2010 09:18. Posty: 2629 23 listopada 2010 11:21 | ID: 334238 Wszystko co chciałabym napisać do Twojego listu zostało napisane powyżej i podpisuję się pod tym i dodam że ,,kilkaset"złoty i typendium za dobre wyniki w nauce to chyba niezła sumka.. 13 Isabelle Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 03-07-2009 19:42. Posty: 21159 23 listopada 2010 11:53 | ID: 334325 Wszystko to co napisałaś świadczy o tym, że chcesz zachowywać się tak samo jak mama która bierze pieniądze od swojej mamy... Do tego dążysz? Różnicy nie ma żadnej - ty jesteś dorosła i ona też... Jeżeli mama nie chce podjać pracy bo nie ma na to ochty Ty jej nie zmusisz... 14 aluna Poziom: Maluch Zarejestrowany: 17-09-2008 08:35. Posty: 4070 23 listopada 2010 12:07 | ID: 334346 Zgadzam się z moimi przedmówcami :) jestes dorosla i nikt nie ma obowiązku ciebie utrzymywać. Rusz dupę i zarób na swoje potrzeby. Możesz przecież pójść na studia zaoczne a w tygodniu pracować. Bedziesz miala na swoje widzimisię i na przezycie tych następnych 20 dni. twoi rodzice są dorośli i żyją tak jak chcą...a że mają jeszcze konsumpcyjnego pasożyta na utrzymaniu to i nie dają sobie rady... Moj syn ma 17 lat , a od 12 roku życia pracuje dorywczo w wolnych chwilach...Choć wcale nie musiałby. Chce. Bo chce mieć swoje pieniądze, dla siebie ! Zamiast jęczeć weź się do pracy ! Idź do Biedronki, czy gdziekolwiek indziej i przestań żądać od swoich rodziców. Oni już dość na ciebie wydali. 23 listopada 2010 12:15 | ID: 334370 Jak uporasz sie ze swoimi problemami i podejmiesz decyzje to nie opuszczaj nas !!!Podzil sie z nami swoja decyzja!! Tu nikt nie pisze zlosliwie Tylko radza jak bedzie lepiej dla ciebie Mam nadzieje ze sie nie obrazasz? Poczekamy na dalsze wiadomosci !!!POZDRAWIAM 16 Melisa Zarejestrowany: 07-08-2010 22:41. Posty: 8231 23 listopada 2010 14:26 | ID: 334540 Myślę, że usamodzielnienie się wyjdzie Ci tylko na dobre ;) Wiem, że się boisz zmian, ze sama sobie nie poradzisz. No cóż, początki prawdopodobnie łatwe nie będą! Może będzie trzeba pójść na parę kompromisów. Życzę powodzenia i wytrwałości! ;) 17 Sonia Poziom: Pełnoletnia Zarejestrowany: 06-01-2010 16:15. Posty: 112846 23 listopada 2010 17:40 | ID: 334640 Może powtórzę to, co moje poprzedniczki, ale również myślę, że jako osoba dorosła powinnaś podjąć pracę. W ten sposób odciążysz swojego Tatę. I na studia również starczy. Masz szczęście, że wogóle studiujesz. Ja tej szansy nie mialam, bo moich rodziców nie było na to stać. I nie mam o to do Nich pretensji. Czas wziąść sprawy w swoje ręce:)Życzę Ci powodzenia w podejmowaniu trafnych decyzji!!! 23 listopada 2010 17:52 | ID: 334651 ...Anonimie - czy Ty teraz nie śmiejesz się do rozpuku z wyjaśnień naszych forumowiczów... nie przyznasz się do tego, ale ułożyłaś długą , zaplątaną historyjkę, żeby było o czym pisać... nie masz takiej sytuacji, tylko nami się bawisz... a jeśli masz takie trudności, jakie opisałaś, to powtórzę za aluną: aluna napisał 2010-11-23 12:07:01Zgadzam się z moimi przedmówcami :) jestes dorosla i nikt nie ma obowiązku ciebie utrzymywać. Rusz dupę i zarób na swoje potrzeby. Możesz przecież pójść na studia zaoczne a w tygodniu pracować. Bedziesz miala na swoje widzimisię i na przezycie tych następnych 20 dni. twoi rodzice są dorośli i żyją tak jak chcą...a że mają jeszcze konsumpcyjnego pasożyta na utrzymaniu to i nie dają sobie rady... Moj syn ma 17 lat , a od 12 roku życia pracuje dorywczo w wolnych chwilach...Choć wcale nie musiałby. Chce. Bo chce mieć swoje pieniądze, dla siebie ! Zamiast jęczeć weź się do pracy ! Idź do Biedronki, czy gdziekolwiek indziej i przestań żądać od swoich rodziców. Oni już dość na ciebie wydali. 19 Emilkaa Poziom: Niemowlak Zarejestrowany: 12-11-2010 13:16. Posty: 76 23 listopada 2010 19:14 | ID: 334708 Zgadzam się z już dorosła,a postepujesz tak samo jak twoja matka,powinas znalesc sobie prace i nie liczyć na rodziców bo to oni niedlugo bedo potrzebowali twojej pomocy a nie ty ich,nie można całe życie liczyć tylko na rodziców albo dziadkuw,powinas sie usamodzielnic zalozyc rodzine i być szczesliwa a nie sie ciogle za majo wieksze problem i sobie z nimy np wychowuje sama dziecko i sie jeszcze ucze mój chlopak okazał się tchurzem i się nie zamartwiam trzeba zyc dalej i sobie sie mam zdrowego synka ktorego KOCHAM i to jest dla mnie najwazniejsze 23 listopada 2010 20:03 | ID: 334770 Moim zdaniem Ty nie możesz zbawić całego świata i nie możesz zmienić swojej matki ani tego jakie ma życie. Zobacz jakie zestawienie- twoja matka uzależniona jest od pieniędzy twoich dziadków, a ty z kolei chcesz byc bardzo uzależniona od niej z tego samego powodu. KObitko jesteś dorosła, masz troszkę pieniędzy. Skoro z chłopakiem dobrze się układa i on ma porządnych rodziców to ucz sie od nich jak nie chcesz ze swoich starych brać przykładu. Usamodzielnij się, wynajmij jakies małe mieszkanko, zamieszkajcie razem a rodzicami się nie przejmuj to jest ich życie , a nie już twoje. Jak wam będzie trudno to ktoś zawsze pomoże jak nie twoi starsi, to rodzice twojego chłopaka. Ale nie licz na to ze ktoś ci zawsze da coś, bo się na tym przejedziesz. Jesteś dorosła? po prostu się usamodzielnij. wyprowadz sie i się niczym nie przejmuj. Wierz mi ja tak zrobiłam i jest mi z tym bardzo dobrze. Zyje jak chce, płace rachunki kiedy chce, choc wiadomo ze je trzeba zaplacic, ale nie jestem od nikogo uzalezniona- i ty tez nie mozesz byc! Życzę ci powodzenia na dorosłej drodze życia:-D dać gardło za coś, co i tak nie przejdzie przez nie, co jest już z góry daniem za wygraną; kto daje słowo, nie daje nikomu posłuchu ani spokoju, niczemu nie daje wiary i z niczym nie daje sobie rady i wszystkim daje do myślenia, więc daję ci słowo, że nie ma mowy, że nie ma rady, że nie ma sensu, że nie ma tu do kogo ust
Mam 24 lata, mieszkam na wsi. Nie wiem, czy to depresja, czy co, ale normalnie nie chce mi się już żyć! Mój największy problem jednak to kobiety, bo nie umiem się z nikim związać, choć bardzo tego chcę i potrzebuję. Nie wiem, co robić. Często mam myśli samobójcze, bo normalnie nie daję rady już!!! Romek MĘŻCZYZNA, 25 LAT ponad rok temu Dziecko autystyczne w przedszkolu Autyzm to dziecięce zaburzenie rozwojowe. Częściej występuje u chłopców niż u dziewczynek. Co jeszcze warto wiedzieć na temat autyzmu? Obejrzyj film i dowiedz się więcej o przebywaniu dziecka autystycznego w przedszkolu. Witam Pana! Myśli samobójcze są bardzo niebezpiecznym objawem i stanowią bezwzględne wskazanie do konsultacji z psychiatrą lub psychoterapeutą. Proszę, aby opisał Pan szerzej cały problem, ponieważ na podstawie tak niewielu informacji, mogę jedynie poradzić, aby umówił się Pan na wizytę ze specjalistą, np. w Poradni Zdrowia Psychicznego. Pozdrawiam. 0 Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Potrzebuję się z kimś związać. Błagam, pomóżcie mi! – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Czy możliwe jest, że mam depresję? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Myśli samobójcze po odejściu żony – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Myśli samobójcze. Co z nimi zrobić? Czy jest w ogóle sens coś robić? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Nie chcę już chodzić do psychiatry. Jak sobie poradzić samemu? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Czy myśli samobójcze to objaw depresji? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Nie widzę sensu życia – odpowiada Paulina Witek Jak sobie poradzić z myślami samobójczymi? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Skąd ten pesymizm i zmiany nastroju? – odpowiada Lek. Marta Mauer-Włodarczak Co mam robić? Nie chcę już żyć... – odpowiada Mgr Joanna Żur-Teper artykuły
"Co ze mną nie tak?" to pytanie, które terapeutka Joanna Flis często słyszy w swoim gabinecie od pacjentów. "Tworzę udany związek, a czuję się niekochana". "Mam sukcesy w życiu zawodowym, a uważam siebie za osobę niekompetentną". "Realizuję swoje cele, a nie daje mi to spełnienia". Witaj! Na podstawie listu nie można stawiać diagnozy, jednak jedno jest pewne – powinnaś jak najszybciej skontaktować się z psychologiem. Myśli samobójcze, a w Twoim przypadku wręcz podejmowanie prób samobójczych, to fakt wystarczający do konieczności wizyty u psychologa. Piszesz, że czujesz się nieszczęśliwa, że źle Ci z doświadczeniami, które masz za sobą, mimo że niczego Ci niby nie brakuje. To, czy czujemy się szczęśliwi, często nie jest zależne od wskaźników typu status materialny, bycie z kimś, dobra praca. Nierzadko bywa tak, że ludzie, którzy mają prawie wszystko, akurat szczęścia w sobie nie mają. Piszesz o niskiej samoocenie, braku poczucia zrozumienia. Mogę Cię zapewnić, że poruszenie tych wszystkich kwestii w przyjaznej atmosferze z psychologiem, któremu zaufasz, może zaowocować początkiem zmian na lepsze w Twoim życiu. Wiem, że być może na razie trudno spojrzeć Ci z nadzieją na możliwość takich zmian, ale czy wobec takiej perspektywy warto zwlekać z decyzją o wizycie u psychologa? Pozdrawiam Cię serdecznie!

3.Utrzymać wysoki poziom motywacji, energii do działania i nie czuć zniechęcenia do osiągania swoich celów. 4.Pozbyć się negatywnych emocji (gniew, stres, zazdrość, nienawiść), które do tej pory zatruwały Twoje życie. 5.Potrafić natychmiast poprawić sobie nastrój w trudnych chwilach. Mi pomagają właśnie te porady.

jaktozmienic Dołączył: 2014-03-20 Miasto: kraków Liczba postów: 6 20 marca 2014, 22:34 Chyba odpycham od siebie ludzi. Nie wiem czym. Fakt, obiektywnie mówiąc- jestem brzydka. Ważę z 10kg za dużo, to nie tragedia, ale z twarzy nie wyglądam najlepiej. Pewnie gdybym schudła wyglądałoby to inaczej, ale na razie mi to nie wychodzi. Trochę schudnę, trochę przytyję... ale do celu nie dociągnęłam. Albo nagłe załamanie, albo problemy ze zdrowiem, ciągle coś. Ale postanowiłam twardo, ze w końcu schudnę. I chociaż wizualnie dobre wrażenie będę robić. Może...Ale nie wiem na ile zmieni to moje życie. Bo nie wiem w czym jest problem. Naprawdę. Mam poczucie humoru, potrafię żartwować z siebie, mimo że jestem nieśmiała. Zresztą... wyrobiłam w sobie taką barierę ochronną. Że niby jestem pewna siebie (no, w miarę), że nie przeszkadza mi mój wygląd i że mam znajomych jak normalny człowiek. Rodzice myślą że na studiach ciągle gdzieś chodzę, a ja nie mam z kim. Ale nie mam z nimi na tyle dobrego kontaktu, żeby powiedzieć że jestem samotna. Nie umiem z nimi szczerze o tym rozmawiać. Nie mamy niby takich złych kontaktów, ale są takie trochę bo ja wiem... płytkie? Nigdy nie okazywaliśmy sobie uczuć, ani się przytulić, ani powiedzenie że się kocha... Nie umiem tak. Po prostu nie dlatego, że jestem strasznie samotna? Od podstawówki. Najlepiej wspominam wczesne dzieciństwo- jeszcze przed podstawówką. Byłam pełna życia, wesoła, wszędzie mne było pełno, miałam przyjaciela- sąsiada i masę znajomych z osiedla. Ale jak poszliśmy do szkoły, wszystko się jakoś rozleciało. W klasie znalazłam przyjaciółkę (tak to szumnie nazywałyśmy) ale z powodu problemu w klasie z jednym chorym chłopakiem, ktoremu chyba jako jedyna się postawiłam (nawet nauczyciele się go bali) musiałam zmienić klasę. On mnie prawie pobił, w szkole nie chcieli nic z nim zrobić, musiałam zmienić klasę a przy okazji szkołę. I tak rozleciała się ta wielka "przyjaźń" W nowej klasie zawsze byłam trochę z boku, na początku było ok, a później jakoś tak zaczynały się rozluźniać stosunki. Tak samo było w gimnazjum a później z liceum. Nie byłam zapraszana na imprezy, na studniówkę też nie poszłam, bo nawet nie miałam z kim. To nie tak że nie wychodziłam nigdzie, chodziłam na treningi, ale tam też byłam jakby z boku. Skończyły się treningi, urwały się mam 21 lat (zaraz 22), nic się nie zmieniło. Nigdy nie miałam nawet chłopaka. rodzinnego miasta utrzymuję kontakt tylko z jedną osobą. Do reszty nawet nie mogłabym z byle pierdołą zadzwonić, po prostu nie mamy nic na studiach... jestem już na drugiej uczelni, bo z jednego kierunku zrezygnowałam, poszłam na inny, w innym mieście. Znowu spośród 120 osób jakiś kontakt mam z 2... Na imprrezy też nie chodziłam, specjalnie poza 4-5 osobami nawet nie było z kim pogadać. Przez rok. Po roku przeniosłam się na inny kierunek i liczyłam na to że coś się zmieni. Zresztą zawsze na to liczyłam. Idąc do gimnazjum, do liceum, na jedną uczelnię, drugą. marzenia i mrzonki... Ja łatwo nawiązuję kontakty. Bardzo łatwo. Ale poźniej jakoś wszystko się rozsypuje. Od października jestem na nowej uczleni... W tej chwili nie mam nikogo bliższego. Nie jestem zapraszana na imprezy (ależ zaskoczenie!) Dzisiaj większość mojego roku jest na imprezie, z której zrobili wręcz konspirację przede mną. Nie wiem czemu, nie pchałabym się przecież tam gdzie mnie nie chcą. A najwyraźniej nie chcą. Chciało mi się ryczeć na wykładzie, przeryczałam już w domu- pół wieczoru. Jak ja mam z nimi studiować trzy lata? Wszyscy, wszyscy pozaznajamiali się z kimś, spotykają poza zajęciami, a ja z nikim. Lubię mój kierunek, ale odechciewa mi się studiować. Codziennie idę z taką myślą, że nawet nie ma z kim pogadać. Tzn na codzienne tematy i o uczelni- owszem. Ale nic więcejA to nie tak że trzymam się z boku, czy się nie odzywam. Nie. Zażartuję nawet, pośmieją się. Ale jakoś nie chcą ze mną spędzać Ja naprawdę nie wiem, czym ja tak odpycham ludzi. Niemożliwe chyba, że wyglądem? Nie ja jedna najpiękniejsza nie jestem. A ja jedna mam taki jak wydaje mi się, że jest wszyskto ok... Przy pierwszych studiach mieszkałam z jednymi ludźmi przez rok i fajnie nam było, razem jeździliśmy na rowerach, rolki, czasami bieganie, zakupy, oglądanie filmów... długie rozmowy. A jak się wyprowadziłam to koniec. Miałam zawsze móc wpaść, przenocować... A odezwałam się kilka razy, oni ani razu, więc w końcu stwierdziłam że przestanę się narzucać. Bo jak to nazwać? I tak po roku studiowania nawet nie miałabym u kogo przenocować w tym wiem jak to dalej będzie. W szkole to jeszcze- wracałam do domu i zawsze coś tam ciekawego się działo. A teraz? Siedzę sobie z książkami i internetem. Bo co mam robić? Napiszecie wyjśc do ludzi. Ale ja tyle razy już wychodziłam... Nigdy nie znalazłam dobrych znajmych, nikt nie chce spędzać ze mną czasuMam zainteresowania. Uwielbiam czytać, robić zdjęcia (ale nie mam kasy na dobry sprzęt) interesuję się motocyklami, kocham zwierzęta... ale i tak przecież większość osob nawet mnie nigdy nie poznało. Bo głupie, ale tęsknie za wakacjami, które przesiedzę w domu. Ale nie będe musiała chodzić na uczelnie z ludźmi ktorzy mnie po prostu nie lubią. Chociaż może to złe określenie. Ja po prostu dla nich jestem, ale równie dobrze mogłoby mnie nie być. Nie robi to nikomu mnie sytuacja na studiach. Nawet w czasie okienka nie ma z kim posiedzieć, a jak już to czuję się jak piąte koło u wozu. Tak samo jak się do kogoś dosiadam, jakby mówili " a ty tu po co"?Już sobie z tym nie daję rady. Ja nie potrafię tak sama siedzieć, jest mi diabelnie przykro. Chociaż powinnam się przyzwyczaić. Szkoda tylko że tak dużą część życia spędzam na uczelni. Chętnie bym te studia rzuciła, ale co dalej? Zresztą lubię mój kierunek i chce go skończyć. Najchętniej przewinęłabym te dwa i pół roku i miała już studia za sobą. Najlepszy okres w życiu człowieka..taa....Czasami aż myślę że to moje życie całkiem bez sensu jest. Edytowany przez jaktozmienic 20 marca 2014, 22:39 Dołączył: 2011-01-02 Miasto: Liczba postów: 6490 20 marca 2014, 22:59 Nie obraz sie za pytanie, ale to jedyna rzecz, ktora przyszla mi do glowy (bo faktycznie nawet po tym poscie mozna wywnioskowac, ze jestes raczej osoba otwarta i mozna sie z Toba jakos porozumiec) Jak u Ciebie z higiena? Moze nieladnie od Ciebie pachnie potem czy z ust?Jesli tu jest wszystko ok to nie wiem...Chociaz jest na to jeden sposob, ktory sprowadza sie do proznosci ludzkiej - ludzie lubia mowic o sobie, jesli czuja, ze ich sluchasz i faktycznie wczuwasz sie w to co mowia. Jesli kontynujesz rozmowe zadajac jakies pytania, a potem pamietasz co ta osoba mowila i np. za pare dni zapytasz sie powiedzmy jak tam randka sie udala/ jak bylo na silowni etc. w zaleznosci o czym rozmawialyscie to jakas tamn mikro wiez sie nawiazuje i mozna sprobowac budowac relacje glebiej np. zapytac sie czy pojdzie z Toba do kina, na zakup czy lody Dołączył: 2007-08-31 Miasto: Yp Liczba postów: 4815 20 marca 2014, 23:11 kurcze, troche marnujesz najlepsze lata zycia. co do tej samotnosci - JA MAM TAK SAMO, tylko troche z innej perspektywy. chyba jestem samotnikiem z wyboru. niby teksnie za ludzmi, ale w sumie... eeee ...mam tyle innych, ciekawych rzeczy do robienia. sprawiam wrazenie osoby towarzyskiej, powaznie, ale wcale taka sie nie czuje i mam doslownie 2 przyjaciol i faceta. pomysl jakie masz zainteresowania i sprobuj je troche rozwinac. badz interesujaca. moze jakis jezyk obcy, wolontariat w schornisku (przeciez lubisz zwierzeta), moze kurs tanca (np. salsa solo)szukaj atutow - ok nie masz za duzo znajomych, ale masz czas dla SIEBIE, mozesz znalezc prace tymczasowa, zaczac biegac, sa ksiazki o samorozwoju - moze warto je przeczytac, dzial psychologia w bibliotece. nie mozna sie narzucac - masz racje, ale warto byc usmiechnietym, chetnym do nawiazania kontaktu i sluchania drugiej ososby. i pomysl co chcesz w zyciu robic....co po studiach? co to za siedzenie w domu w wakacje/?????!!! na garnuszku rodziców?staz, wolontariat, praca za granica - nie marnuj czasu! nigdy wiecej w zyciu nie bedziesz miec tyle czasu i mlodosci. ciezko mi w pracy, jezu - 8h codziennie 5x tydzien, nie ma ferii, nie ma swiat (na wielkanoc tylko jeden dzien wolny!), 3miechow wakacji - bywalo roznie na moich studiach zabawnie i strasznie, bogato (zwiedzialm kawal europy) i biednie (byl czas kiedy nie mialam kasy nawet na jedzenie), nudno i fajnie, a dzis po roku pracy za biurkiem - troche tesknie za wolnoscia, zmiennoscia i spontanem. moj spontan to wyprowadzka na drugi koniec polski do pracy i na tym sie do gory, nie marudz i nie marnuj zycia. od CIebie zalezy czy to pusta szklanka. czy do polowy pelna. anjova 20 marca 2014, 23:50 Mam głupsze pytanie. Posiadasz fejsbuka?Jeśli tak to co za problem samej zrobić pierwszy krok, zaprosić do znajomych, zagadać, napisać, udzielać się, cokolwiek! ;) Edytowany przez 20 marca 2014, 23:52 kapuczino 20 marca 2014, 23:51 chyba cię nie pociesze, ale to sie raczej nie zmieni. Ja bym raczej na twoim miejscu pogodziła się z sytuacją. Tką masz osobowość, charakter i tego się nie da zmienić. MOim zdaniem powinnaś wyszukać w grupie osoby najbardziej nieśmiałe, te ktore najciężej zawiązują znajomości i z nimi sie trzymać. Takie osoby zawsze są chętne na nowe konatkty. Zawsze lepiej mieć takich znajomych, by móc z nimi pogadać spotkać sie czy choćby przeżyć jakoś te godziny spędzone na uczelni. Dołączył: 2010-02-16 Miasto: Elbląg Liczba postów: 1151 21 marca 2014, 08:54 chyba cię nie pociesze, ale to sie raczej nie zmieni. Ja bym raczej na twoim miejscu pogodziła się z sytuacją. Tką masz osobowość, charakter i tego się nie da zmienić. MOim zdaniem powinnaś wyszukać w grupie osoby najbardziej nieśmiałe, te ktore najciężej zawiązują znajomości i z nimi sie trzymać. Takie osoby zawsze są chętne na nowe konatkty. Zawsze lepiej mieć takich znajomych, by móc z nimi pogadać spotkać sie czy choćby przeżyć jakoś te godziny spędzone na to znowu będą puste znajomości zawierane tylko z powodu strachu przed samotnością Dołączył: 2010-02-16 Miasto: Elbląg Liczba postów: 1151 21 marca 2014, 09:32 Ja bym ci radziła zająć się sobą i cieszyć się chwilą. W życiu tak jest, że większość przyjaźni się rozwala, gdy tylko kończy się szkoła, wspólne miejsca, gdzie się spędza czas. Niepotrzebnie się zadręczasz i wpadasz w jakieś natręctwo w szukaniu trwałych przyjaźni, których jest tak naprawdę bardzo mało. Prawdziwego przyjaciela szuka się jak ze świeczką, raczej większość relacji to luźne znajomości, które się szybko kończą. Ludzie zawierają większość relacji, bo mają jakieś interesy i czegoś od siebie chcą, a jak to dostaną, to idą dalej. Także radzę ci wyluzować i zająć sobą, myśleć więcej o sobie, niż o innych. Zasada jest taka- najpierw dbasz o swojego ducha, czyli o swoje dobre samopoczucie, a potem o innych. jeśli będziesz nieszczęśliwa, to każdy to zauważy. Jak będziesz radosna w sobie, to będzie przyciągała podobnych ludzi. Może przyciągasz niewłaściwych ludzi, których podświadomie nie lubisz. Albo kierunek studiów nie jest dla ciebie i dlatego nie pasujesz. Mnie np. ciekawi wiele rzeczy, ale nie chciałabym się nimi zajmować zawodowo. Np. na studiach prawniczych bym się udusiła od perfekcjonizmu i sztywnych kołnierzyków, ale np. na projektowaniu lub dekorowaniu byłabym rada - szukać sobie chłopaka, a nie przyjaciółek. Tobie właśnie brakuje faceta, bo się czujesz samotna. Brak ci miłości i wsparcia. Takiej właśnie trwałej relacji, a nie koleżanek, z którymi są raczej powierzchowne relacje. To z mężczyzną będziesz sobie układała życie, a nie z koleżankami. To mężczyzna powinien być ważniejszy od koleżankek. Powinnaś szukać aż do skutku, aż znajdziesz odpowiedniego faceta. Na pewno jest ci ktoś przeznaczony. Nie można się poddawać, jeśli jeden czy dwóch cię rzuci, lub kilka randek nie wypali. Trzeba iść dalej. Jeśli brakuje ci imprez i życia towarzyskiego, to musisz się zacząć wkręcać na imprezy i to chamsko, bo tak właśnie robi większość osób. Nie zauważyłaś, że wszyscy wszystkich obgadują za plecami, przecież wszędzie jest obłuda i mało ludzi tak naprawdę się lubi, ale ludzie lubią sie bawić. Zabawa to luz i swoboda, wtedy nie szukasz poważnych rozmów, tylko wrzucasz na luz, dostrajasz do grupy i uśmiechasz, śmiejesz, bo ludzie najbardziej nie lubią, gdy ktoś zrzędzi lub jest nieobecny cię nie zapraszają, bo ciebie nie znają lub myślą, że nie chcesz lub nie lubisz imprez. Albo boją się, że się do nich przykleisz i się nie odkleisz. Taka postawa zadręcza innych. Nikt nie lubi, jak się ktoś uwiesza na drugim człowieku, każdemu trzeba dać oddychać, szczególnie przyjacielowi, nawet chłopakowi. Dołączył: 2009-08-24 Miasto: Tajemnica Liczba postów: 1287 21 marca 2014, 11:39 Hm, jakbym czytała historię znajomego. Fakt, chłopak naprawdę nie grzeszy urodą , ale jest bardzo inteligentny, wykształcony i mądry. Miał kobietę kilka lat, ale wszystko się rozsypało . Ale facet ma coś w sobie co ludzi właśnie odpycha. Garstka znajomych , multum mocnych zainteresowań i świetne poglądy, ale dopiero kiedy pozna się go bliżej ( a to trwa np. kilka lat) można z nim normalnie porozmawiać. I tu nie chodzi o to, że jest nieśmiały, bo nie jest, ale nie radzi sobie w kontaktach międzyludzkich. I czuje sie samotnie... Z tym , że u niego to ma podłoże z kilku lat wstecz, zly wpływ niektórych ludzi. Pamiętam ,że kiedyś nie potrafiłam z nim pogadać kilka minut bo od razu denerwował mnie swoją "gadką " - a miał już ponad 20 lat na karku. Dopiero teraz po kilku latach ( jest starszy ode mnie ) mogę dowiedzieć się od niego ciekawych rzeczy, wygadać czy wysłuchać. Ma świetną cechę - faktycznie ma koleżeńskie zamiary, nigdy nie wysyłał żadnych aluzji, nie komentuje w żaden sposób, traktuje mnie właśnie jak kumpla ;) Musisz uzbroić się w cierpliwość, zobaczysz za jakiś czas sytuacja się zmieni, zmienisz otocznie, pójdziesz do pracy będzie inaczej. Nie wszystko stracone, będzie lepiej ;) jaktozmienic Dołączył: 2014-03-20 Miasto: kraków Liczba postów: 6 21 marca 2014, 13:27 Natala17 napisał(a): Musisz uzbroić się w cierpliwość, zobaczysz za jakiś czas sytuacja się zmieni, zmienisz otocznie, pójdziesz do pracy będzie inaczej. Nie wszystko stracone, będzie lepiej ;) Zmienię otoczenie... za 2,5roku dopiero... a jak przetrwać ten czas? I czy znowu nie będzie tak samo? jaktozmienic Dołączył: 2014-03-20 Miasto: kraków Liczba postów: 6 21 marca 2014, 13:30 27Agnieszka27 napisał(a):. To mężczyzna powinien być ważniejszy od koleżankek. Powinnaś szukać aż do skutku, aż znajdziesz odpowiedniego faceta. Na pewno jest ci ktoś przeznaczony. Nie można się poddawać, jeśli jeden czy dwóch cię rzuci, lub kilka randek nie wypali. Trzeba iść dalej. Jeśli brakuje ci imprez i życia towarzyskiego,Jakie rzuci... problem w tym że jeszcze nigdy nikt się mną nie napisał(a):Mam głupsze pytanie. Posiadasz fejsbuka?Jeśli tak to co za problem samej zrobić pierwszy krok, zaprosić do znajomych, zagadać, napisać, udzielać się, cokolwiek! ;)Posiadam, zagadywałam, ale zawsze z drugiej strony rozmowa się urywa. Albo jak się umowimy to zaraz coś jednak wypada i nic z tego nie wychodzisweeetdecember napisał(a):Nie obraz sie za pytanie, ale to jedyna rzecz, ktora przyszla mi do glowy (bo faktycznie nawet po tym poscie mozna wywnioskowac, ze jestes raczej osoba otwarta i mozna sie z Toba jakos porozumiec) Jak u Ciebie z higiena? Dbam o siebie... . 587 8 371 21 567 485 8 97

nie daje sobie rady w zyciu